Monika Garboś | Praca z zespołem daje satysfakcję
Od kilku miesięcy współpracuje ze sztabem pierwszego zespołu KGHM Zagłębia Lubin, prowadząc z zawodnikami "Miedziowych" zajęcia mające na celu poprawę wzorca ruchowego czy mobilności. Monika Garboś, która jest pasjonatką treningu funkcjonalnego, pracy nad sprawnością i mobilnością ciała, ale także certyfikowanym trenerem CrossFit, opowiedziała nam o swojej pracy z drużyną. Zapraszamy!
16 gru 2020 11:06
Fot. Zagłębie Lubin S.A.
Autor Zagłębie Lubin S.A.
Udostępnij
Inne
Pojawiłaś się jakiś czas temu w sztabie, powiedz w takim razie, na czym polega twoja praca?
- Moja praca polega przede wszystkim na przygotowaniu zawodników, uwzględniając cykl przygotowania zespołu. W ostatnim czasie były to przeważnie treningi regeneracyjne, ponieważ tych spotkań trochę się w minionych tygodniach nałożyło. Spotykamy się więc dzień po meczu i wówczas wprowadzam ćwiczenia rozluźniające, pracujemy także nad prawidłowym oddechem, wprowadzam pracę izometryczną nad kluczowymi dla piłkarzy grupami mięśniowymi. Mimo wszystko są to jednak ćwiczenia mające na celu przywrócenia pewnej homeostazy w organizmie. Zawodnicy po rozegraniu takiego spotkania dzień wcześniej, są przecież mocno zmęczeni.
No właśnie, a czy zawodnicy chętnie podchodzą do pracy z kobietą? Czy jednak pokutuje przekonanie, że piłka, to męski sport i jest pewna nieufność?
- Na początku faktycznie, może byli trochę sceptyczni. Z drugiej strony, to normalna reakcja przed czymś nowym, czego nie robili wcześniej. Dziś zdecydowanie są otwarci na współpracę. Bardzo chętnie po zajęciach przychodzą, dopytują o szczegóły czy wymieniają wrażenia. Przed rozpoczęciem pierwszych zajęć rzeczywiście, miałam pewne obawy, jak zostanę przyjęta i czy zawodnicy mnie zaakceptują, ale ufałam, że obroni się mój profesjonalizm. Moje wątpliwości szybko zostały jednak rozwiane.
Czym w takim razie ich „kupiłaś”?
- Może po prostu po tych kilku tygodniach zajęć widzą, że proponowane przeze mnie ćwiczenia mogą im tylko pomóc? Że są przede wszystkim dla ich dobra, bo pracując nad mobilnością zmniejszamy ryzyko urazów. Ja też miałam swoje założenia do tej współpracy. Nie chciałam tylko przychodzić, robić określoną jednostkę i po wszystkim szybciutko udać się do domu. To nie mój styl pracy. Moim celem było również ich uświadamiać. Pokazać im szerszy aspekt wykonywanej przez nas pracy i jej celu.
Co przez to rozumiesz?
- Ludzie chętniej wykonują jakieś czynności jeśli widzą w tym głębszy sens. Jeśli zawodnik zobaczy, że dane ćwiczenie daje mu namacalny efekt, to dużo łatwiej będzie go przekonać do kolejnych. Ale musi też znać związek przyczynowo – skutkowy, czyli jeśli wykonujesz pewną czynność, to oddziałuje ona na twoje ciało w określony sposób. Zespół musi to rozumieć, znać zależności. Od początku starałam się to tłumaczyć i z czasem burzyłam pewne bariery. Dlatego jak powiedziałam wcześniej, najpierw był lekki sceptycyzm, ale z czasem słuchali coraz uważniej. A dziś wręcz sami wychodzą z inicjatywą.
Na co dzień pracujesz z przedstawicielami innych dyscyplin sportu. Jak w takim razie Ty przygotowałaś się pod zajęcia z zespołem piłkarskim?
- Najpierw należy zacząć od tego, ile takiej pracy można wykonać na przestrzeni miesiąca. Wiedząc, że mam do dyspozycji jeden dzień w tygodniu, musiałam tak przygotować zajęcia, aby w optymalny sposób wyciągnąć z nich jak najwięcej korzyści. Równolegle, trzeba mieć świadomość, że efekty określonej pracy przychodzą z czasem. To niejednokrotnie ciężki wybór, bo z jednej strony chcesz efekt tu i teraz, ale z drugiej mądrze rozplanowane zajęcia dadzą większe korzyści. Postanowiłam więc skupić się przede wszystkim na problemach, które dotykają profesjonalnych zawodników.
W takim razie, jakie to są problemy?
- Weźmy choćby staw kolanowy. Tutaj nie chodzi tylko o to, aby przygotować je do wysiłku. Ważne jest również, żeby wiedzieć, skąd bierze się jego nadmierna eksploatacja. Trzeba znać system naczyń powiązanych, czyli jakie ograniczenia ciała mogą potencjalnie afektować złą pracę kolana. W tym konkretnym przypadku jest to wypadkowa zaangażowania dwóch innych stawów – skokowego i biodrowego. I to one bardzo często są niewystarczająco mobilne, mają zaburzoną ruchomość.
Ale taki zawodnik na co dzień tego nie odczuwa?
- Zgadza się. Mimo ograniczonej ruchomości będzie dalej biegał, a sporą część kompensacji przejmie kolano, czego już nie jest świadomy. Analogicznie jest z biodrem, które również ma ogromny wpływ na to. Choćby przez nie do końca aktywną neurologicznie pracę mięśnia pośladkowego średniego, który w dużym stopniu stabilizuje kończynę dolną.
Jeśli on jest nieaktywny, to..
- Większość pracy przejmują struktury kolana, które i tak jest już mocno przeciążone. Nie pracuje prawidłowo stopa, nie pracuje prawidłowo biodro, więc musi kompensować staw kolanowy.
Twoim zadaniem jest więc nauczyć zawodników, aby umieli te mięśnia aktywować?
- To też. Na początku wykonujemy ćwiczenia rozluźniające na przykład staw skokowy, ponieważ stopa, operując kilka godzin w korkach, jest mocno przeciążona. Potem przechodzimy do ćwiczeń zwiększających zakres ruchu i podczas ich wykonywania pracujemy również nad napięciem.
Czyli to nie jest tylko rozciąganie?
- Zdecydowanie nie! Tym się właśnie różni mobilność od elastyczności. My nie chcemy, żeby oni byli porozciągani jak guma. Profesjonalnym zawodnikom to nie jest potrzebne, a wręcz niewskazane. Nie likwidujemy więc napięć kompletnie, a wręcz wykonujemy pracę w pewnych pozycjach je tworzących. W takich warunkach dajemy sygnał do ciała, że jest bezpieczne i dodatkowo, może jeszcze wykonać pewną pracę.
Jakie to są bodźce?
- Bardzo proste. Jak choćby wciskanie stopy w podłoże, tworząc napięcie w pełnym zgięciu lub analogicznie jej unoszenie w tej samej pozycji, tworzące napięcia na przeciwległych mięśniach. To nie są skomplikowane rzeczy, ale wymagają precyzji, cierpliwości i systematyczności. Taki sam proces jest przy pracy z biodrem, gdzie pracujemy przy zginaczach biodra czy mięśniami pośladkowymi.
Czy po tych kilku miesiącach współpracy jesteś już w stanie zauważyć pewien progres?
- Oczywiście. Powiem więcej, zawodnicy sami zauważają efekty tej pracy i często mi o tym wspominają. Ale jak zaznaczyłam na początku, w tym wszystkim kluczowy jest czas. Inna sprawa, to w tygodniu zespół wykonuje ze mną tylko ułamek pracy, a zdecydowaną większość powinno się robić codziennie, choćby w domu. Widzę, że mają tego świadomość i przy pokazywaniu ćwiczeń staram się zawsze tłumaczyć czy wręcz mówić „To ćwiczenie jest ważne, zapamiętajcie je i róbcie w określone dni”.
Coś jak filmy, które swego czasu nagrywałaś dla naszej telewizji klubowej. Z nich przecież także można czerpać.
- Zdecydowanie. W okresie pandemii wraz z trenerem Markiem Świdrem konsultowaliśmy plan, jaki zawodnicy mogą realizować w domu. Wówczas przez pewien czas realizowali założenia w domu. Widać po zespole, że jest w nim wielu ambitnych chłopaków, którzy chętnie przyswajają wiedzę w tej dziedzinie. Dlatego nie muszę specjalnie mobilizować ich do pracy we własnym zakresie.
Zapytam o coś, co na pewno nurtuje wielu fanów „Miedziowych”. Kto podczas ćwiczeń zrobił na Tobie największe wrażenie?
- (śmiech) Bardzo podchwytliwe pytanie! Ale odpowiadając całkiem poważnie, to było kilka osób, które zaskoczyło mnie pozytywnie od samego początku. Nie chodzi mi tylko o możliwości fizyczne, bo to jest także kwestia indywidualnych predyspozycji. Zaimponowało mi także podejście. Pełen profesjonalizm i maksymalne skupienie. Widać było, że całkowicie podporządkowali swoje życie do bycia jeszcze lepszym. Z taką grupą pracuje się zdecydowanie przyjemniej.
Czyli to już nie te czasy, kiedy piłkarz nie mógł podciągnąć się kilka razy na drążku?
- Raczej nie, świadomość jest dużo większa. Moja praca ma jednak przygotować ich do zajęć siłowych, a nie oceniać indywidualne predyspozycje zawodników. Treningiem siłowym czy wydolnościowym zajmuje się Marek Świder. Ja mogę pomóc im poprawić wzorce ruchowe, czy nauczyć jak pracować nad korpusem, czy kręgosłupem. Moją rolą jest też przygotować zespół do pracy siłowej, poprzez pokazanie jak aktywować pewne mięśnie czy budować napięcie.
Na koniec spytam, czy nie przeszkadza Ci specyficzna szatnia piłkarska, podszyta delikatną szyderką, która niejednokrotnie towarzyszy podczas wykonywania monotonnych ćwiczeń?
- Nie, zdecydowanie nie. Ja też od początku chciałam pokazać drużynie, że jestem jedną z nich. Że mam dystans do siebie i umiem śmiać się także z siebie. Myślę, że oni to widzą i w ten sposób zaakceptowali mnie jeszcze szybciej. Praca z chłopakami, to dla mnie naprawdę cenne i fajne doświadczenie. Będę miała ogromną satysfakcję jeśli uda się dzięki niej osiągnąć coś wielkiego.
* więcej o Monice możecie przeczytać także TUTAJ