Piotr Zieliński: Sporo zawdzięczam Zagłębiu Lubin
Absolutny debiutant w gronie powołanych do reprezentacji Polski przez Waldemara Fornalika opowiada o swoich pierwszych meczach w Udinese Calcio oraz wspomina szkolenie w Zagłębiu – bo przecież ten utalentowany zawodnik przed transferem do Włoch przez cztery lata trenował w Lubinie. Piotrek daje też kilka cennych rad młodym zawodnikom.
31 maj 2013 12:54
Fot. Tomasz Folta
Autor Zagłębie Lubin S.A.
Udostępnij
Akademia
Piotrek Zieliński to dziś jeden z popularniejszych zawodników w kadrze trenera Fornalika. Wszyscy dziennikarze się Tobą interesują i poświęcają Ci sporo uwagi.
Piotr Zieliński: - Przyznam, że to wszystko szybko się potoczyło. Nie spodziewałem się, że po tych kilku miesiącach trafię do pierwszej reprezentacji i będę w kadrze z Lewandowskim, Borucem. Nie będę ukrywał, że to duża sprawa dla młodego zawodnika. Zagrałem kilka meczów w Serie A, zebrałem niezłe recenzje za swoje występy i wzrosło zainteresowanie moją osobą. Selekcjoner też to zauważył, docenił moją grę i powołał do kadry.
|
Regularnie odwiedzasz Lubin. Latem zeszłego roku wspominałeś, że będziesz na stałe trenował z pierwszą drużyną Udinese. Wszyscy byli pod wrażeniem, ale chyba nikt nie przypuszczał, że tak szybko zadebiutujesz w Serie A i zagrasz 9 meczów w sezonie…
- Od kiedy tylko trafiłem do Udinese, to byłem przygotowywany do tego debiutu. Trener obserwował mnie na każdych zajęciach i wpuścił na boisko we właściwym momencie. Szkoleniowiec w wywiadach podkreślał, że klub wiąże ze mną spore nadzieje na przyszłość i powoli wprowadza mnie do pierwszej drużyny. Myślę, że wykorzystałem tę pierwszą szansę.
Czujesz, że rosną oczekiwania wobec Twojej osoby? Media widzą już w Tobie „nadzieję” polskiej kadry, zawodnika, który będzie dogrywał piłki do Roberta Lewandowskiego.
- Pojawiły się pewne oczekiwania, a dziennikarze lubią wszystko koloryzować. Nie ma Obraniaka i ma go zastąpić młody Zieliński (śmiech). Na kadrę jadę pierwszy raz, nie znam nikogo i chcę oswoić się z całą tą atmosferę. Z miejsca nie zbawię polskiej piłki, nawet sam Lewandowski nie jest w stanie tego dokonać. W kadrze jest potencjał, mam nadzieję, że z czasem zacznę w niej odgrywać znaczącą rolę.
Jest jakiś wiek, kiedy powinno się myśleć o ewentualnym wyjeździe z Polski?
- Przede wszystkim trzeba mieć konkretną wizję przyszłości. Nie wyjechałbym z Lubina, gdyby nie przekonało mnie Udinese. Jak już wspominałem, włoski klub miał konkretną wizję wprowadzenie mnie do pierwszej drużyny, trenerzy widzieli we mnie potencjał na miarę Serie A. Wyjazd do Włoch był głęboko przemyślany. Chcę zaznaczyć, że w Zagłębiu też dobrze mnie szkolono i bardzo dużo zawdzięczam trenerom, z którymi pracowałem w Lubinie. Nie mam zamiaru się tego wypierać, bo Zagłębiu też zawdzięczam to, gdzie dziś jestem. Zaryzykowałem, wyjechałem i nie żałuję, zgodnie z zapowiedziami po pół roku mogłem trenować z pierwszą drużyną Udinese.
Treningi rozpocząłeś zespołem Primavera, z odpowiednikiem drużyny grającej w polskiej Młodej Ekstraklasy. Jak wyglądałeś na tle tamtych chłopaków, odstawałeś w jakimś elemencie?
- Nie odstawałem poziomem. Na pierwszych treningach poznałem wszystkie schematy i dość szybko koledzy zaczęli mnie doceniać (śmiech). Po kilku dniach miałem już sporo kolegów, którzy widzieli, że dam sobie radę i moje umiejętności robiły na nich wrażenie. Przyjechałem do Włoch dobrze wyszkolony.
Dobrze wspominasz Zagłębie?
- Zagłębiu sporo zawdzięczam, przez te cztery lata zrobiłem duże postępy, grałem w kadrze, w międzynarodowych turniejach, na których wypatrzyli mnie skauci Udinese. Przyznam, że w Lubinie szkoli się młodzież na najwyższym poziomie. Wszystko się tu rozwija, kiedy ja trenowałem, nie można było na nic narzekać, ale teraz też widzę, że szkolenie znowu poszło do przodu. W ostatnich dniach byłem na treningach drużyn młodzieżowych Zagłębia i przyznam, że szkoleniowcy wprowadzili kolejne nowinki, które stosuje się choćby we Włoszech. Co ważne, grupy w Lubinie mają gdzie trenować, nawet w Udine nie ma takiego placu, na którym zmieści się tyle grup. Z tego co słyszałem, Zagłębie będzie miało nowe boiska, w tym sztuczne, których tak potrzebowało. Zmierza to wszystko w dobrym kierunku. Baza treningowa w Lubinie będzie więc na miarę zachodniej Europy.
Po tych kilku spotkaniach w Serie A pojawiły się spekulacje, że Zielińskim interesują się kluby z Manchesteru. Coś było na rzeczy?
- (śmiech) No sporo tych spekulacji. Doszły mnie słuchy, że na meczu z Cagliari byli przedstawiciele Manchesteru City, oglądali mnie i Muriela. Ale zachowuję spokój, jestem w Udinese i dobrze się czuję.
W Udinese masz się od kogo uczyć.
- Od Di Natale mogą się uczyć wszyscy zawodnicy Udinese. Włoch dużo podpowiada, zachowuje się jak starszy brat, bo często chwali, ale i potrafi czasem zganić. Wymaga, żeby dużo biegać, czasem i za niego (śmiech), ale on ma przede wszystkim koncentrować się na grze do przodu. Di Natale w ataku to klasa sama w sobie! Doskonały zawodnik, ale i świetny człowiek, który nie traktuje nikogo z góry, szanuje nawet najmłodszych zawodników.
A jak układają się Twoje stosunki z Luisem Murielem? Przecież rywalizujecie o miejsce w składzie.
- Trzymam się ze wszystkimi Latynosami, z Murielem również dobrze się dogadujemy. Pewnie był rozczarowany, gdy okazało się kiedyś, że nie zagra, a ja wystąpię. Przed meczem przybijaliśmy sobie jednak piątki i życzyliśmy sobie powodzenia. Atmosfera w szatni Udine jest świetna. Mueriel to piłkarz o nietuzinkowych umiejętnościach, kiedyś klub sprzeda go za grubą kasę.
A Ty możesz się jeszcze rozwinąć?
- Czuję to i wiem, że w kolejnym sezonie będę jeszcze lepszy. Mam też kolejne cele do osiągnięcia: chcę strzelać gole w lidze, zaliczać asysty, a przede wszystkim więcej grać. Wiem, że mogę grać lepiej, poznałem już poziom włoskiej ligi i dam sobie radę.
Sam talent wystarczył, by trafić do Udinese?
- Nie można tak mówić, bo ciężko pracowałem na ten transfer. Talent poparty treningami to przepustka do gry na najwyższym poziomie. Nie ma mowy o odpuszczaniu sobie treningów, należy przykładać się do każdych zajęć. Z czasów gry w Zagłębiu najmilej wspominam poranne treningi, uwielbiałem te zajęcia przed szkołą, po nich dopiero normalnie funkcjonowałem (śmiech). A w samej szkole już myślałem o następnych zajęciach na boisku. To trzeba kochać!
Piotrek Zieliński dalej chodzi mocno po ziemi, jest w stałym kontakcie z byłymi trenerami i kolegami z drużyn młodzieżowych.
- W Lubinie mam najwięcej przyjaciół, mocno się z nimi zżyłem. Z kolegami z roczników: 94’ i 95’ jestem w stałym kontakcie, wiem co się z nimi dzieje i jak sobie teraz radzą.
Zainteresowały się Tobą nawet plotkarskie portale. Złości Cię to?
- Staram się tego nie czytać, wiadomo że media zainteresowały się chłopakiem, który zaczął grać we Włoszech. Dotarły do mnie informacje, że moją dziewczynę poznałem przez Internet… a przecież znamy się kilka dobrych lat (śmiech). Taki zawód tych dziennikarzy, ja nie mogę im zabronić pisać, a za to właśnie im płacą. Czasami żurnalistów ponosi fantazja, donoszą, że piłem wino z Di Natale, a w rzeczywistości cała drużyna jadła razem kolację i to tyle. Najważniejsze, że nie piszą o mnie źle (śmiech), zobaczymy jak będzie po kadrze.
Warto się uczyć języków obcych?
- Warto! Strasznie żałuję, że w gimnazjum się do tego nie przykładałem. Miałem szansę nauczyć się angielskiego, a ciężko mi się z kimkolwiek dogadać. W szatni Udinese rozmawiamy po włosku i dobrze już sobie radzę. Ale chcę powiedzieć młodym chłopakom z Zagłębia, by przykładali się do nauki języków obcych, bo jeśli chcą zrobić kariery, to bardzo się im przyda język angielski. Dogadają się w każdej szatni.
Czego można Ci życzyć na najbliższe miesiące?
- Można mi życzyć debiutu w polskiej reprezentacji, a w kolejnych miesiącach jak najwięcej występów w Serie A i debiutanckiego gola w lidze.