Łukasz Spychalski: Chciałbym z każdego wykrzesać maksimum umiejętności
Wykorzystując czas spędzany w domowym zaciszu, zapraszamy na wywiad z trenerem Łukaszem Spychalskim, który na początku roku dołączył do Tomasza Króla i Huberta Gajdy, uzupełniając zespół szkoleniowców bramkarzy.
17 mar 2020 13:04
Fot. akademiakghm.com
Autor akademiakghm.com
Udostępnij
Akademia
Kiedy rozpoczęła się twoja przygoda z piłką?
- Na pierwszy trening do Lecha Poznań przyszedłem w wieku 8 lat. Tam trenowałem przez 10 lat przechodząc wszystkie szczeble od żaka po Młodą Ekstraklasę. W międzyczasie były również występy w kadrze Wielkopolski i konsultacje reprezentacji Polski. Od najmłodszych lat wiedziałem, że będę miał związek z piłką nożną, jak nie w charakterze zawodnika, to trenera, bo sport to całe moje życie. Myślę, że nie będę oryginalny jeśli powiem, że wszystko zaczęło się na podwórku. Niestety zabrakło trochę zdrowia i szczęścia, by grać profesjonalnie, ale została jeszcze ścieżka trenerska.
Od początku chciałeś być bramkarzem?
- Tak, zawsze byłem nastawiony na bycie bramkarzem, zawsze chciałem stać na bramce, bronić strzały i latać od słupka do słupka. Moimi idolami byli wówczas Iker Casillas i Artur Boruc. Nigdy nie fascynowało mnie strzelanie goli czy asystowanie.
Pamiętasz moment, w którym zdecydowałeś się zostać trenerem?
- To było na pierwszym roku studiów. Byłem jeszcze zawodnikiem III-ligowej Unii Swarzędz, ale traktowałem moje granie jako czystą zabawę i dodatek. Pojawiały się oferty z I i II ligi, ale postanowiłem, że skupię się na tym, z czym bezpośrednio wiążę swoją przyszłość. Na drugim roku studiów zawiesiłem buty na kołku, przestałem grać w piłkę i zająłem się piłką od strony szkoleniowej.
Co uważasz za swój największy, dotychczasowy sukces?
- Myślę, że jest jeszcze przede mną. Dla mnie sukcesem będzie, gdy zawodnik, którego szkoliłem będzie nie tylko dobrym sportowcem, ale również świetnym człowiekiem. Tylko mały odsetek trenujących zostaje w przyszłości piłkarzami. Chciałbym z każdego wykrzesać jak najwięcej pod względem bramkarskim, ale ważne jest również to, jak ułożą sobie życie poza piłką. Dobrym bramkarzem możesz być przez pewien czas, a dobrym człowiekiem trzeba być przez całe życie.
Jakim jesteś trenerem?
- Nie lubię sztuczności. Nie lubię zbędnego dystansu. Jestem bardzo kontaktowym trenerem, staram się być też taki w relacjach z zawodnikami. Spędzają z nami więcej czasu, niż z własną rodziną, więc ważne, żeby czuli nasze wsparcie. Do mnie można przyjść w każdej chwili, z każdym problemem. Zawsze postaram się pomóc.
Twoim zdaniem, czym powinien cechować się dobry golkiper?
- Dzisiaj piłka idzie do przodu, więc dobry bramkarz powinien dobrze grać nogami. Nie zapominajmy o tym, co oczywiste - przede wszystkim musi jednak umieć bronić. Jestem bardzo zadowolony z poziomu, jaki mamy w Akademii. Tomek Król i Hubert Gajda, a wcześniej też mój poprzednik Jacek Moskwa, robią naprawdę świetną robotę. Co jest ważne w przejściu z piłki juniorskiej do seniorskiej, to spokój. Musisz wytrzymać presję trybun, presję trenerów i zachować chłodną głowę. Nie załamywać się po jednym błędzie, bo każdy je popełnia i każdy się myli. Ważna jest również umiejętność utrzymania koncentracji i skupienia.
Jak układa Ci się współpraca z Tomkiem Królem i Hubertem Gajdą?
- Jestem im bardzo wdzięczny za przyjęcie, bo potraktowali mnie jak swojego. W ogóle nie odczułem, że jestem z zewnątrz. Od razu dostałem duży zakres obowiązków i bardzo duże zaufanie. To samo mogę również powiedzieć o innych trenerach, którzy przyjęli mnie bardzo dobrze.
Czy zdążyłeś się już zaaklimatyzować w mieście?
- Nie jest to dla mnie łatwe, nie ukrywam, ale w Lubinie bardzo podoba mi się spokój. Nie ma korków, nie ma wyścigu szczurów, jest spokojne życie. Wiadomo, że jak się jest samemu, to brakuje rodziny i znajomych. Co prawda znam tu kilka osób, bo wcześniej już przyjeżdżałem do Lubina. Myślę, że z biegiem czasu będzie coraz łatwiej, bo wciąż poznaję trenerów i innych ludzi, więc powinienem dosyć szybko przyzwyczaić się do życia w tym mieście.
Z jednej strony mówi się, że młody zawodnik powinien żyć przede wszystkim piłką – w wolnym czasie doskonalić umiejętności, oglądać mecze, podpatrywać najlepszych. Z drugiej słychać głosy, że jednak potrzebna jest jakaś odskocznia od piłki, inne zainteresowanie. Jakie jest Twoje zdanie?
- Osobiście uważam, że nie samą piłką się żyje i warto mieć swoją odskocznię, zwłaszcza w cięższych momentach, żeby trochę odciążyć głowę. Natomiast to już indywidualny wybór każdego zawodnika. Tu nie ma jeden recpety, każdy musi poznać siebie, sprawdzić różne rozwiązania i wybrać takie, które będzie pomagało mu stawać się coraz lepszym.
Jakie są Twoje zainteresowania poza piłką?
- Na pewno jedzenie (śmiech). Kuchnia włoska to mój ulubiony temat. Lubię też oglądać filmy, słuchać muzyki i podróżować.
Jakie stawiasz sobie cele w Akademii Zagłębia?
- Chciałbym wychować jak najwięcej zawodników, którzy w przyszłości trafią albo do pierwszego zespołu KGHM Zagłębia albo do zagranicznych, mocnych klubów. Chciałbym też z każdego wykrzesać maksimum umiejętności. Nie każdy będzie bronił w Lubinie, ale mam nadzieję, że każdy z nich spełni swoje sportowe marzenia.